Recenzja serii Jessica Jones "Alias"

komiks Mucha recenzja








Prowadzona od ponad dwóch lat ofensywa wydawnicza Egmontu sprawia, że wielu nowych czytelników komiksu, zwłaszcza superbohaterskiego nie dostrzega tytułów wydawanych przez innych polskich wydawców. Jest to podejście niesłuszne, ponieważ rozejrzenie się w ofercie innych wydawnictw komiksowych daje szanse na poznanie naprawdę wybitnych historii. Tak jest w przypadku wydanej przez wydawnictwo Mucha Comics w latach 2016-2017 serii Jessica Jones „Alias” duetu Brian Michael Bendis i Michael Gaydos.
Złożone z czterech tomów dzieło Bendisa i Gaydosa jest bez wątpienia jednym z najważniejszych komiksów wydanych przez Marvela. Powodem tego nie jest tylko znakomity scenariusz, świetnie prowadzona narracja i wspaniałe rysunki, ale fakt, że „Alias” był pierwszym komiksem wydanym w ramach imprintu MAX przeznaczonego wyłącznie dla dorosłych czytelników. W świecie komiksu pomysł, by trafiać do dorosłego odbiorcy nie był niczym nowym. Warto przypomnieć w tym miejscu kultowe „Sin City” Franka Millera, czy wydawaną przez DC od 25 lat serię Vertigo, ale w świecie Marvela była to istna rewolucja, zwłaszcza, że bohaterami imprintu MAX mieli być bohaterowie powszechnie znani z marvelowskiego Uniwersum.

Zalety


Tytułowa Alias to jednoosobowa agencja detektywistyczna prowadzona przez Jessicę Jones – superbohaterkę, która nie sprawdziwszy się w tej roli postanowiła odwiesić kostium i zarabiać na życie śledzeniem na zlecenie. Bohaterka tropi niewiernych małżonków i szuka zaginionych starając się z miesiąca na miesiąc jakoś związać koniec z końcem. Jessica nie jest więc klasyczną superbohaterką. Bendis przedstawia ją zresztą jako osobę, która zdaje sobie doskonale sprawę, że nie jest w stanie zbawić świata, a prowadzone przez nią sprawy są zwyczajną, rutynową pracą pozwalającą zarobić na czynsz i jedzenie. Scenarzysta nie buduje tytułowej postaci w taki sam sposób jak klasycznych bohaterów ze świata Marvela. Jessica nie jest w opowieści Bendisa wojownikiem prowadzącym krucjatę przeciw przestępcom angażującym się osobiście w sprawy swoich klientów. Nie oznacza to, że w jej działaniach nie pojawiają się emocje, ale są one jedynie skutkiem ubocznym niektórych sytuacji, z którymi się spotyka. Jessica Jones z „Alias”, to chyba najbardziej wiarygodnie napisany przez Bendisa bohater w całej jego dotychczasowej karierze scenarzysty.
Każdy z tomów stanowi zamkniętą historię, co pozwala zacząć lekturę od dowolnego momentu, choć czytanie ich w sposób chronologiczny doskonale pokazuje sposób, w jaki Bendis buduje postać głównej bohaterki. Początkowo o Jessice wiemy niewiele stopniowo dowiadując się o niej nowych rzeczy. Niedopowiedzenia, którymi operuje scenarzysta sprawiają, że postać pani detektyw intryguje, a przesuwając kolejne strony czytelnik coraz bardziej zastanawia się jaki mroczny sekret, z którym nie może sobie poradzić, skrywa główna bohaterka. Czy chodzi wyłącznie o nieudany epizod w działalności superbohaterskiej, czy w jej życiu zdarzyło się coś znacznie poważniejszego?
Scenariusz Bendisa oferuje nie tylko świetnie napisane postacie. To także historia, która pod płaszczykiem kolejnych prowadzonych przez Jessicę spraw stara się przekazać czytelnikowi coś więcej. Najlepiej ukazuje to drugi tom cyklu, w którym Jessica prowadzi sprawę w jednym z niewielkich amerykańskich miasteczek. Bendis w sposób kapitalny oddaje tu mentalność mieszkańców żyjących w małej społeczności, gdzie wszyscy się znają i wszystko o sobie wiedzą.
Rzeczą najbardziej ujmującą w scenariuszu jest doskonałe, wręcz wzorcowe umiejscowienie Jessici w marvelowskim Uniwersum – to komiks noszący cechy dobrego czarnego kryminału, pomimo to jest w nim miejsce dla członków Avengers od Ant-Mana po Kapitana Amerykę, co więcej wprowadzenie tych postaci nie kłóci się wcale z mrocznym charakterem bendisowskiej opowieści, ale go dopełnia i urealnia. Ponadto akcja „Alias” dzieje się dokładnie w tym samym czasie, co pisany przez Bendisa Daredevil, stąd w „Alias” pojawiają się pewne wątki znane z historii o diable z Hell’s Kitchen oglądane z perspektywy Jessici.
Dla wielu odbiorców komiksu pierwszym kryterium, które decyduje o zakupie danego tytułu są rysunki. W tym przypadku obejrzenie kilku przykładowych plansz może wywołać negatywne wrażenie. Zupełnie niesłusznie. Rysunki Gaydosa znakomicie oddają ton opowieści Bendisa, do tego stopnia, że po przeczytaniu serii „Alias” trudno będzie się przyzwyczaić do strony graficznej tym czytelnikom, którzy sięgną po serię „Puls”.
Na uwagę zasługują również piękne okładki Davida Macka i stworzone przez niego na potrzeby scenariusza kolaże – jest to artyzm w najczystszej postaci.

Wady


Pozytywna ocena „Alias” oraz jej dobry odbiór przez czytelników w USA i w Polsce nie znaczy, że seria nie posiada wad. O ile trudno mieć większe zarzuty do scenariusza tomów 1-3, to kuleje on nieco w czwartym tomie serii. Fabuła ostatniego tomu została skonstruowana wokół przeszłości Jessici. Najsłabszym elementem historii jest skąd inąd początkowo świetnie się zapowiadający wątek Killgrave’a. Być może na negatywny odbiór tego wątku wpływa znajomość serialu, w którym David Tennant wykreował jeden z najlepszych czarnych charakterów srebrnego ekranu. W komiksie wątek Killgrave’a został potraktowany pospiesznie. Najpierw jesteśmy świadkami jego rozmowy z Jessicą w więzieniu, po czym od razu otrzymujemy informację o jego ucieczce, następnie zaś następuje niezwykle krótkie spotkanie z główną bohaterką. Akcja nienaturalnie przyspiesza i jest nieco chaotyczna. Nie zbyt dobrze wypada również zastosowane przez Bendisa burzenie czwartej ściany, w którym Killgrave zdaje sobie sprawę, że zarówno on, jak i reszta postaci są bohaterami komiksowej historii. Zastrzeżenia te nie znaczą oczywiście, że tom 4 to złe zakończenie świetnie prowadzonej przez trzy tomy opowieści. Mimo wszystko Bendis bardzo umiejętnie dokonał rozwiązania kluczowych wątków, choć pewien niedosyt może budzić jego powstrzymywanie się od powiedzenia wprost o pewnych wydarzeniach z przeszłości młodej detektyw. Być może był to celowy zabieg, swoista otwarta furtka do następnych opowieści. Warto tutaj zaznaczyć, że zakończenie serii „Alias”, pomimo nienaturalnego przyspieszenia jest o wiele lepszy, niż w także pisanym przez Bendisa „Puls”.

Komiks warty poznania?


Jessica Jones „Alias” to komiks dla dojrzałych i wymagających czytelników. Jest to historia, która z pewnością będzie się podobać osobom, które jednym tchem przeczytały run Bendisa w Daredevilu. Nie jest to raczej komiks dla fanów komiksu, którzy za największe osiągnięcia komiksowe uważają historie wydawane w ramach serii Marvel Now.
„Alias” wraz z Daredevilem i serią Ultimate Spider-Man stanowią szczyt rozwoju kariery pisarskiej Briana Michaela Bendisa. Tę historię warto znać nie tylko dlatego, że nagrodzono ją Nagrodą Eisnera, ale dlatego, że to jeden z najlepszych komiksów Marvela wydanych w Polsce dowodzący, że komiks nie musi być jedynie przyjemnym źródłem rozrywki, ale poważnym dziełem kultury.    

 Zobacz też: Jessica Jones "Puls" - recenzja

  


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jessica Jones "Puls" - recenzja

Czy warto wydać "Clone Saga"?

Co fani Marvela otrzymają od wydawnictwa Mucha Comics w 2018 roku?