Punisher Max, t. 4 - recenzja

komiks Egmont recenzja






18 kwietnia bieżącego roku do sprzedaży trafił czwarty tom serii Punisher Max przeznaczonej wyłącznie dla pełnoletnich czytelników. Autorem scenariusza, podobnie jak wszystkich dotychczasowych tomów, jest Garth Ennis, za stronę wizualną odpowiadają zaś Leandro Fernández oraz Lan Medina. Czy w czwartym tomie tej niezwykle cenionej przez krytyków i fanów serii Garth Ennis ma jeszcze coś do zaoferowania czytelnikom? Okazuje się, że tak.

Co znajdziemy w tym tomie?


Po spotkaniu z Barrakudą i załatwieniu spraw w Miami Frank powraca do Nowego Jorku, by dalej prowadzić krucjatę przeciw przestępcom. W mieście nie zagrzeje jednak miejsca na długo, ponieważ wkrótce wybiera się do Afganistanu, gdzie ma zamiar zlikwidować sowieckiego zbrodniarza wojennego zwanego Człowiekiem z Kamienia. Zadanie to okazuje się jednak wcale nie takie proste jakby mogło wydawać się na początku i Frank będzie musiał polegać nie tylko na swoim doświadczeniu. Opowieść o Człowieku z Kamienia jest pierwszą historią przedstawioną w recenzowanym tomie. Druga o bardzo wymownym tytule „O(d)wdawiacz”, opowiada o intrydze kobiet mafii, które pozbawione przez Punishera swoich trudniących się przestępczym procederem mężów, utraciły wszystko pałając żądzą zemsty. Postanawiają one dokonać tego, czego nie zdołali ich mężowie i wykończyć Punishera. Przygotowany plan ma jednak wiele niedopatrzeń, w dodatku ciemna i skrywana przez panie przeszłość nagle zaczyna o sobie krwawo przypominać.

Zalety


Zaletą opowieści Gartha Ennisa są przede wszystkim świetne nakreślone postacie. Ennis z wielkim pietyzmem buduje rysy charakterologiczne bohaterów, przez co dla czytelnika są wiarygodni, dzięki czemu możemy wgłębić się w motywy podejmowanych przez nich decyzji. Wyróżnia się tu oczywiście postać tytułowego bohatera, który jest facetem w średnim wieku, zmęczonym życiem i tym co robi. Czytelnik odczuwa wyraźnie zniechęcenie bohatera i rutynę objawiającą się mordowaniem z zimną obojętnością. Frank nie jest przedstawiony w komiksie Ennisa wyłącznie jako maszyna do zabijania i seryjny, bezwzględny morderca, ale również jako człowiek zmuszony podejmować ciężkie decyzje. W recenzowanym tomie Ennis najlepiej oddał to w krótkiej scenie, w której Frank odwiedza dom na pozór spokojnego i kochającego się małżeństwa z trójką dzieci. Punisher nie szuka jednak w uroczym domku na przedmieściach chwili wytchnienia, ale przybywa, by wymierzyć małżonkom sprawiedliwość za ich zaangażowanie w robienie pieniędzy na dziecięcej pornografii. Ennis stawia Punishera w niejednoznacznej dla czytelnika sytuacji. Z jednej strony widzimy przestępców czerpiących zyski z wyrządzania dzieciom krzywdy, z drugiej Frank przychodzi by dokonać mordu, podczas gdy w domu są małe dzieci potencjalnych ofiar. Główny bohater, który sam stracił rodzinę zdaje sobie doskonale sprawę, że przybył w zwyczajny, niczym nieróżniący się od innych dzień, by pozbawić dzieci najbliższych dla nich osób. Uderza w przedstawionych scenach konsekwencja Franka i brak wątpliwości w jaki sposób powinien postąpić, przy jednoczesnym zdawaniu sobie sprawy jaką krzywdę wyrządza dzieciom.
Zarówno pierwszą, jak i drugą przedstawioną w tomie opowieść czyta się bardzo dobrze, głównie dzięki świetnie napisanym dialogom. Bardzo ciekawie wypada zwłaszcza opowieść jednej z mafijnych żon uzupełniana wspomnieniami pewnego czarnoskórego gangstera, który w pewną deszczową noc wykonywał brudną robotę. Ponieważ seria przeznaczona jest dla czytelników pełnoletnich, podobnie jak w tomach poprzednich, dialogi nie są cenzurowane. Pojawiające się przekleństwa, wprowadzone odpowiednio i nie na siłę naturalizują język i urealniają przedstawiany świat.
Ciekawie przedstawionym wątkiem, mającym znaczenie poboczne jest wątek policjanta Paula Budiansky’ego. Ennis wiążąc go z głównym motywem fabularnym „O(d)wdawiacza” stawia pytanie o płynność granicy, którą Frank przekroczył wiele lat temu biorąc sprawiedliwość w swoje ręce.
Ostatnim zwracającym uwagę elementem jest dobre przedstawienie działań wywiadu. W tomie czwartym historie szpiegowskie nie odgrywają tak duże roli jak w „Małej Irlandii” z tomu pierwszego, czy akcji Franka na Syberii z tomu drugiego, ale świetnie pokazują w jaki sposób wielcy tego świata realizują swoją politykę w różnych częściach kuli ziemskiej. Z całą pewnością w całej serii Ennisa, to właśnie historie szpiegowskie jest najlepiej napisane, co jest sztuką, gdyż bardzo często scenarzyści mieszający Franka w wojny wywiadów nie czynili to w zbyt dobrym stylu.
W porównaniu z tomem poprzednim, który w moim przekonaniu miał wiele braków, czwarta odsłona Punishera od Gartha Ennisa jest zdecydowanie lepsza. Nie oznacza to, że komiks jest pozbawiony wad.

Wady


Wady te wynikają głównie z charakteru, który Ennis nadaje swojej opowieści już od pierwszego tomu. Pierwszą, najbardziej przeszkadzającą wadą jest nadanie Punisherowi przywileju nietykalności. Nie ważne ilu Frank ma przeciwników i jaką bronią dysponują – bohater zawsze cało wychodzi z opresji, mimo znacznej przewagi liczebnej wroga. W tomie czwartym najbardziej chyba przeszkadza to w „Człowieku z Kamienia”, gdzie Punisherowi niestraszne okazuje się nawet posiadanie przez przeciwnika helikopterów. Pomimo odniesionych ran Frank zawsze wychodzi cało z potyczek, a kiedy sytuacja wydaje się naprawdę beznadziejna zawsze znajdzie się jakaś pomocna dłoń, która niespodziewanie, wręcz w ostatniej chwili go ratuje. Motyw ten przewija się przez każdy z dotychczasowych tomów, przez co bohater staje się przewidywalny, a sceny, które powinny trzymać w napięciu nie spełniają swojego zadania, gdyż łatwo można przewidzieć jak sytuacja się rozwiąże. Brakuje w scenariuszach Ennisa również pewnych sytuacyjnych przewrotek, dopuszczenie możliwości, że Frankowi może się coś nie udać, że zbrodniarze nie poniosą kary (z jego ręki lub kogoś innego). Kolejnym przeszkadzającym elementem jest całkowita swoboda poruszania się Punishera. Ennis zdaje się zapominać, że Punisher jest poszukiwanym przez prawo przestępcą ściganym za seryjne morderstwa. Pomimo to Frank nie ma problemu, by swobodnie lecieć do Afganistanu i wrócić, a policja i straż graniczna praktycznie go się nie czepiają. Serwowane przez Ennisa aż do znudzenia stwierdzenie, że policjanci lubią Punishera, ponieważ odwala za nich brudną robotę do końca nie przekonuje, zwłaszcza, że w historiach, w których Frank grał rolę główną zawsze prezentowany był podział na tych, którzy pełni wdzięczności i podziwu uważają Punishera za bohatera, i tych, którzy z różnych powodów odrzucali kreowanie się Franka na sędziego i kata swoich ofiar, w świecie, który nie jest przecież czarno-biały.
Pewne zarzuty można postawić również graficznej stronie komiksu. Rysunki Fernandeza nie tylko nie zachęcają do przeczytania tej historii, ale przede wszystkim nie oddają klimatu opowiadanych przez Ennisa historii. Z bardziej dokładnymi rysunkami odbiór tego tomu, podobnie jak i poprzednich, byłby pełniejszy i bardziej adekwatnie oddający bogatą, krwawą wyobraźnię Gartha Ennisa.

Czy warto poświęcić czas na lekturę?


Pomimo tych wad, seria „Punisher Max” nie jest komiksem obok którego można przejść obojętnie. Zawarte w tomie czwartym historie czyta się bardzo dobrze, a budowana przez Ennisa akcja wciąga. Poza świetną rozrywką autor stara nam się dać znacznie więcej zadając pytania o granice między dobrem, a złem, winą i karą, czy o sens życia.
Zakup czwartego tomu wydanego przez Egmont Punisher Max z całą pewnością nie będzie stratą czasu i pieniędzy.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jessica Jones "Puls" - recenzja

Czy warto wydać "Clone Saga"?

Co fani Marvela otrzymają od wydawnictwa Mucha Comics w 2018 roku?